Kiddo

Kiddo
w drodze....

środa, 14 czerwca 2017

Moje ITT 2017 - część druga

Mocno rozczarowany opuszczam deszczową Pragę. Wspaniałe miasto i tak naprawdę trzeba by tu przyjechać na trzy, cztery dni a i to byłoby zapewne mało. Praga tętni życiem, niezliczone ilości barów, restauracji, knajpek wszelkiego rodzaju. Często poukrywanych w podwórkach, tylko dla wtajemniczonych. Jednak w przeciwieństwie do np.Paryża, który jest jaki jest, praskie Stare Miasto to taki Disneyland dla  turystów. Tysiące sklepów z pamiątkami, kryształami i innymi niezapominajkami.

Z Pragi w dalszą drogę ruszam już w towarzystwie. Dołącza do mnie co-pilot. I to nie byle kto. Mój nowy towarzysz podróży jest wielką gwiazdą. Najbardziej znany jest jako aktor. Pierwszy film z jego udziałem powstał w 1956 roku ale brał też udział w wyprawie w kosmos. Był pasażerem podczas ostatniego lotu promu kosmicznego Endeavour. Ladies and Gentelmen, przedstawiam wam Krecika znanego w swojej ojczyznie jako Krtek.


Po całkiem sytym hotelowym śniadaniu ruszam w strone Polski. Granicę przekraczam w Lubawce


gdzie witają mnie piekne widoki i dosyć rześka aura. Na tyle, że muszę się zatrzymać i dozbroić w ciuchy przeciwdeszczowe, które znakomicie chronią przed wiatrem.
Z Pragi na Lipę, gdzie odbywa się w tym roku ITT to kawał drogi więc zaplanowałem po drodze nocleg. Wybór padł na Gościniec Gryszczeniówka pod Poznaniem.


Bardzo sympatyczne miejsce. Mają też całkiem niezłe pierogi. Tak na wszelki wypadek wciągam dwie porcje co poprawiam podwójną Metaxą zapominając przy tym, że polska pojedyńcza to już jest nasza podwójna...Życie jednak ciężkie jest. Jeszcze tylko mały spacer po okolicy



i umordowany po długiej trasie, idę wcześnie spać. Następnego dnia, po znakomitym śniadaniu, żegnam się z gospodarzami i ruszam w drogę. Raczej próbuję bo moja Kiddo coś się buntuje. Widać dla niej za wcześnie. Najpierw nie bardzo chce odpalić a potem więcej jak 70 kilometrów na godzinę nie chce jechać. Zjeżdżam na parking przy stacji benzynowej zastanawiając się co dalej ale po paru minutach mój niezawodny motek dochodzi do siebie i już bez żadnych przygód docieram przez Tucholę


na Półwysep Lipa. Zlot właśnie nabiera rozpędu.


Komitet powitalny obdarza mnie identyfikatorem na szyję i drugim na łapkę. Stojący obok mnie Herr Flik próbuje się dowiedzieć co będzie jak do jutra zgubi rękę ale najwyrażniej organizatorzy wszystko przewidzieli i rezolutna panienka odpowiada, że zawsze można otrzymać nową opaskę na drugą łapkę. Tą nie zgubioną.  W papierowej torebce są jeszcze różne różności, które sprawiają mi wielką radość a które pózniej Poss'ter, zupełnie niesłusznie, skwitował jako " nic specjalnego "
Ci co byli to wiedzą ale dla nie wtajemniczonych to na takim zlocie są głównie motocykle







Jak widać, nie trzeba być koniecznie posiadaczem Hondy Transalp aby brać udział w takim zlocie, co tylko potwierdza moje zdanie na temat znaczenia skrótu ITT. Oczywiście zlot to nie tylko motocykle ale  przede wszystkim ludzie. Starzy znajomi jak Herr Flik. Z zamiłowania architekt, specjalizacja: dekoracja wnętrz.


Maras. Maras jest nie wiem skąd. Poznaniacy to Szkoci wyrzuceni ze Szkocji za skąpstwo. Ci z kolei, którzy dla Poznaniaków byli za skąpi, zostali deportowani do Krakowa. No i Maras został zapewne wyrzucony za skąpstwo z miasta Lajkonika ale nie wiem dokąd...Najwyrażniej jednak tankowanie z oszczędności motocykla dieslem to nawet dla Krakusów była już lekka przesada...


Daniel, lokomotywa tego całego zamieszania.


Janko, przesympatyczny koneser muzyki a raczej marszów północnokoreańskich.


a tu Janko w rozmowie z Ewelinką.


Właśnie...Ewelinka


Wydawałoby się, że sympatyczna...ale podpadła rok temu coś mi tam o moim wieku wypominając. W tym roku Ewelinka z koleżanką przyjechała. Madzia. Madzia z tej samej serii co Ewelinka a zapewne z tej samej matrycy. Diabli wiedzą skąd się to bierze. Coś im tam sypią do żarcia w tej Warszawie czy jak ? Pytam grzecznie, bo ja miły jestem, tę wyżej zapodaną Madzię, a widzę ją pierwszy raz, czym jeżdzi. A ona na to, że na rolkach. Na rolkach ??? WTF ? Myślę sobie, ah du meine Fresse, rolki to i pewno rower a jak rower to zdrowa żywnośc, ekologia itd. Pełen program. Nie wiem czy już nadmieniałem ale grzeczny jestem więc nie daję po sobie nic poznać i co prawda ze sztucznej ale dobrze ukrywanej ciekawości pytam : " A po co ty jezdzisz na tych rolkach ? ". I przedstawcie sobie,
Madzia


patrząc się bezczelnie na wspomnienie mojej bujnej czupryny ( było tak


a jest tak


mówi mi :" Żeby poczuć wiatr we włosach " . No Orzeszku...Psychicznie poturbowany, idę oglądać motocykle.



Wciąż nadciągają nowi uczestnicy.


Czasem nawet z bardzo egzotycznych krajów.


inni, zmęczeni, odpoczywają.


Oprócz starych znajomych, są i nowi







Potem to już kolacja i długie Polaków rozmowy. Nadciągnęła już noc



a nad głowami przelatywały ostatnie kufle piwa, kiedy udałem się na zasłużony odpoczynek.

to be cont.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz